Dotarłem tu. Wyglądam zwyczajnie, nikt mnie jeszcze nie widział... Ale pewnie nikt nie był by zachwycony. Nie moim wyglądem, a już szczególnie nie moim wnętrzem i pozostałymi wcieleniami. Od kilku miesięcy nie zmieniłem się w bestię, ale to pewnie tylko dlatego że stroniłem od wilków i istot żywych... Obawiam się że to się może niedługo zmienić... Nie chcę nikogo narazić.
Siedziałem, pierwsze parę dni w mojej jaskini. W końcu jednak moje oczy zatęskniły za światłem... Udałem się więc do lasu. Wydawał się odosobnionym miejscem. Nie było tam wcale wody. Drzewa były tak ogromne... od razu zorientowałem się że to las Ogromu. Usiadłem na korzeniu jednego z drzew. Nagle jednak usłyszałem zbliżające się kroki. Warknąłem cicho, ale to nie pomogło. Wciąż je słyszałem. Napiąłem mięśnie i uskoczyłem w krzaki.
Drogą szło zupełne bóstwo. Wytężyłem wzrok. Wadera, którą ujrzałem miała wspaniałą, kremową sierść i cudne oczy.
Potrząsnąłem głową.
- Nie. Nie możesz Refello...- powiedziałem do siebie po cichu. Nagle usłyszałem jak wadera zatrzymuje. Zacząłem nasłuchiwać.
- Kto tam?- zapytała. Jej głos był melodią dla moich uszu. Ugryzłem się z wściekłości w łapę i zawyłem z bólu. Podniosłem się i zacząłem kulejąc i krwawiąc umykać w głąb lasu. Chciałem być jak najdalej. Nie mogłem nikogo kochać. Nikt nie pokochałby mnie.
<Rena? ^^ Pamiętaj jestem bardzo małomówny. ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz