Zaczęliśmy po cichu na siebie warczeć. Po chwili już ze sobą walczyliśmy, ale tak, że nikt nikogo nie mógł dotknąć dzięki swojej szybkości i zwinności. Momentalnie się zaśmiałam.
-Nie no dobrze koniec tych żartów-uśmiechnęłam się stawając w miejscu- Szczerze to gratuluje Ci zabicia ojca, od dawana tylko czekałam, aż ktoś to zrobi, bo nie przepadałam za nim.... I nie wiem czemu wszyscy cię nazywają wyrzutkiem w końcu mimo to przecież jesteś cały czas jednym z nas.... No, ale ogółem gdzie moje maniery...-powiedziałam kłaniając się mu- witam nowego króla-posłałam łobuzerski uśmieszek
Od razu wiedziałam, że Steve będzie dobrym władcom.
<Steve? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz