Poruszyłam się niespokojnie, gdy Luna wspomniała coś o moim wilku. Spuściłam wzrok siadając na jednym z kamieni. Nie wiedziałam czy powinnam komukolwiek o tym mówić. Dell był, ja wiem że wciąż jest wśród nas. Chodzi za mną niczym cień.
- To dość smutna historia.- powiedziałam w końcu smutnym głosem.- Nie wiem czy chcesz jej wysłuchać...
- Ależ tak.- powiedziała zafascynowana Luna. Westchnęłam ciężko.
- To było w innej zupełnie watasze... Byłam młoda, głupia no i był też on...- powstrzymałam kilka łez, gdy stanął mi przed oczami jego obraz. Jego ciemne futro, lśniące w słońcu i które nagle zmienia kolor na krwisty. Ubarwiony jego własną krwią.
- Wszystko w porządku?- zapytała wadera. Pokiwałam głową. Nigdy nikomu o tym specjalnie nie opowiadałam.
- To był czarny, skrzydlaty basior, na imię miał Dell. Od razu gdy się pojawił, zakochałam się w nim. Z resztą z wzajemnością. Któregoś dnia mi o tym powiedział. Byłam najszczęśliwszą waderą na świecie. Do dnia w którym udaliśmy się na spacer...- tu nie wytrzymałam i popłakałam się. Luna spojrzała na mnie. Bardzo chciała wiedzieć co się zdarzyło.
<Luna? Masz już wenę?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz