Spojrzałam na niebo. Powoli przybierało ciemnoszarą barwę. Ponownie spojrzałam na Tomasa.
- Hm... W sumie, pewnie pójdę się nudzić do jaskini, albo nad potok łez...- westchnęłam ciężko. Wilk słabo się do mnie uśmiechnął.
- Nie możesz wymyślić sobie zajęcia?- zapytał. Już miałam pokręcić głową przecząco, gdy wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Albo właśnie że mam co zrobić.- powiedziałam.- Przepraszam, muszę pójść do siebie... mam do przemyślenia parę spraw dotyczących watahy.- powiedziałam z szerokim uśmiechem. Tomas kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Jasne, przecież jesteś alfą.- dodał gdy wzbijałam się w powietrze. Muszę przyznać że to mój ulubiony sposób przemieszczania się. Szybowanie.
Gdy wylądowałam w swojej zimnej jaskini, ponownie przeszedł mnie dreszcz.
- Z-z-zimno.- powiedziałam cicho, a z mojego pyska wyfrunął biały obłoczek. Usiadłam na kilku ułożonych na sobie, palmowych liściach.
- Beta i Omega...- pomyślałam na głos. Całą noc nie spałam. Mój czas spędziłam na wybieraniu, spośród wader i wilków tych najbardziej odpowiedzialnych, tych jedynych. Wkrótce im powiem, ale jeszcze nie na to czas.
Koniec. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz