Przełknęłam słone łzy.
- Nie w porządku.- powiedziałam odsuwając się od niej. Usiadłam prosto. Wiatr zawiał mi w oczy. Ach Dell.
- Wyszliśmy na spacer pod wodospad. Była tam niezwykle urokliwa polana.- urwałam na moment, żeby poukładać sobie wszystko w głowie.- No i nagle coś usłyszeliśmy. Szelest w krzakach. Przestraszyłam się. W powietrzu roznosił się zapach padliny, a z pomiędzy zarośli wybiegła biała wilczyca. Była malutka, to był jeszcze szczeniak. Nie miała jednego skrzydła. Za nią wybiegł niedźwiedź, który zabił matkę i ojca tego szczeniaka. Wtedy...- zachłysnęłam się nagłym napadem łez. Spojrzałam w niebo. "Pamiętasz to Dell?" Zapytałam samą siebie. Wydawało mi się że usłyszałam jego odpowiedź, a może to był tylko wiatr.
- I co było dalej?- zapytała wciągnięta w moją historię Luna. Znów spojrzałam na nią.
- Wtedy Dell uderzył w niego z całą siłą by nas obronić. Niedźwiedź... zabił go... A właściwie zadał tak głębokie rany że mój basior zginął później. Poprosił mnie bym zabrała małą i sama siebie. Powiedział że jeśli go kocham zrobię to. Nie chciałam by w to zwątpił. Potraktowałam małą jak własną córkę, nazwałam ją Liest. Nie pamiętała tego co przeszłyśmy. Ale, uciekła. Nie wiem czemu. Pojęcia nie mam.- moje łzy wyschły. Miałam nadzieję że kiedyś ją znajdę.- A Dell pojawił się któregoś dnia i powiedział żebym ją znalazła i założyła watahę w której będzie bezpieczna. - tak skończyłam. Luna powiedziała:
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz